Kosmetyki, do których wracam

sobota, 29 marca 2014

Każda z nas zapewne posiada listę kosmetyków ratunków, czyli takich przetestowanych w najbardziej ekstremalnych warunkach, a mimo to zawsze świetnie działających i ratujących w bad hair day. Kosmetyki te wyróżniają się głównie tym że do nich wracamy. Mimo półki urywającej się od ilości kosmetyków i wypchanych pudełek przepełnionych odżywkami czy maskami. Taki powrót do kosmetyku jest chyba najlepszym dowodem na potwierdzenie, że kosmetyk działa i to doskonale!




Również i ja posiadam taką złotą listę wybawicieli, do których regularnie wracam mimo niekończącego się zapasu kosmetyków. Każdy z nich jest jedyny w swoim rodzaju i niestety nie do zastąpienia, dlatego mam nadzieję, że nie będę kusiła losu tym postem i za miesiąc się nie okaże, że większość kosmetyków została wycofana z produkcji ;-)

Natura Siberica, krem do twarzy – kosmetyk, który zdecydowanie zasłużył na otwarcie złotej listy. Nie wiem czy pamiętacie, ale pojawił się już na blogu w ramach odkryć roku 2012 i do tej pory nie zebrałam się na napisanie osobnego wpisu tylko na jego temat :c Używam go codziennie od ponad dwóch lat i naprawdę nie wyobrażam go sobie zamienić na żaden inny krem. Mimo nawet ostatnich zmian w składzie tej firmy (sic!) działanie kremu nie pogorszyło się ani trochę. Osobiście używam wersji do cery tłustej i mieszanej. I polecam go każdej właścicielce takiej cery. Zapewnia idealny balans pomiędzy zmatowieniem, a nawilżeniem.

Masło Nivea do ust – Jest to kosmetyk, który dosłownie zawsze noszę przy sobie, jest przy mnie w łazience kiedy się myję, przy łóżku kiedy śpię, a jeżeli wychodząc na uczelnię go zapomnę to jestem w stanie się po niego wrócić do domu. Niestety posiadam ekstremalnie suche usta i często żartuję, że jeżeli kiedykolwiek będzie jakaś apokalipsa jako pierwsza padnę na suchość ust ;-) Masełka Nivea zapewniają najlepsze natłuszczenie, a zapach wersji waniliowej kojarzy się wszystkim z kremem z karpatki (MMMM!!).

Żele Original Source – niby zwykłe żele do mycia, ale jednak kompozycja zapachowa jest bardzo w moim stylu. Zapachy zarówno świeże (pomarańcza&bazylia) jak i słodkie (czekolada&malina). A aktualnie testuję wersję kokosową i już wiem, że prędko nie zamienię tej firmy na inną ;-)

Krem do stóp Pat&Rub – istny wybawiciel dla moich stóp. Początkowo miałam wersję żurawina i cytryna, teraz używam wersji Home Spa. Mocne nawilżenie, gładkie i mięciutkie stopy, czego chcieć więcej? Jeżeli nie pamiętacie moich pięt skał odsyłam Was tutaj.

Jedwab CHI – kolejny kosmetyk, któremu jestem wierna od lat. Idealnie sprawdza się jako serum zabezpieczające moje końcówki. Jest śmiesznie tanie (5zł), niesamowicie wydajne, a do tego pięknie pachnie męskimi perfumami ;-)

Korzenne masło do ciała Organique – idealna kwintesencja wszystkich zapachów, które uwielbiam. Połączenie zapachu cynamonu i pomarańczy niesamowicie rozgrzewa, a dodatek olejków i ekstraktów zapewnia nawilżenie skóry, aż do kolejnego mycia!

Krem do rąk Isana Urea – mimo, że aktualnie go zdradzam z kremem Pat&Rub, to wrócę do niego głównie ze względu na cenę. Działanie jest naprawdę porównywalne! Nie ma lepszego kremu, dla moich wiecznie spierzchniętych rąk ;-)

Glinka Organique - aktualnie używam wersja ghassoul, wcześniej była to zielona. Szczerze mówiąc rodzaj nie ma dla mnie większego znaczenia. Jestem po uszy zakochana w glinkach i nie wyobrażam sobie pielęgnacji cery bez nich! Dla mojej mieszanej cery są po prostu idealne :)

Mydło Aleppo - ostatnie na liście, ale wcale nie najmniej istotne! Zakochałam się w tej zielonej kostce mydła od pierwszego użycia. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie używać czegokolwiek innego do codziennego mycia twarzy. Zdecydowanie niezastąpiony! Mydełko pokochał również mój Luby, a to już coś znaczy ;-)


Kosmetyki, do których mam zamiar wrócić w najbliższym czasie:


Złuszczająca kuracja do stóp Magic Foot Peel - chyba już wiem, kto pojawi się w zestawieniu odkryć roku 2014 ;-) Kuracja odmieniła moje stopy i tegoroczne lato będzie należało do mnie!

Balsam do włosów suchych Seboradin – pozytywna recenzja to nie były słowa rzucone na wiatr. Balsam jest naprawdę świetny! Wracam do niego głównie za niesamowite wygładzenie moich lubiących się puszyć włosów. Na pewno nie ze względu na zapach, co to to nie ;-)

Szampon aloesowy Equilibra – zdecydowanie najlepiej oczyszczający szampon dla moich włosów. Ogromna ilość aloesu w składzie! Aktualnie będę go oceniać po względem chelatowania.

Masło Home Spa Pat&Rub – mimo nieco zwalającej na kolana ceny, będę do niego wracać regularnie. Szczerze powiem, że kosmetyk jest warto każdej wydanej złotówki. Nawilżenie dosłownie utrzymuje się do kolejnego mycia, a skóra jest niesamowicie gładka. Już dawno zapomniałam o problemie suchych łydek ;-)

Kuracja nawilżająca Alverde – pojawiła się ona na blogu dość dawno, ale ciągle pamiętam jak zawładnęła moim sercem! Jak do tej pory żaden kosmetyk do włosów, tak nie nawilżył moich włosów :)


A Wy do jakich kosmetyków wracacie :)?




Anomalia

15 komentarzy:

  1. te masełka mnie zawsze kuszą. Szczególnie urocze opakowaniaa:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Też wracam do CHI i do kremu z Isany :-) a krem z NS kupiłam, czekam aż przyjdzie do mnie :-) Oby się sprawdził!

    OdpowiedzUsuń
  3. zawsze wracam do Facella, do żelów Isany, zmywacza Isany :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Te masełka do ust zawsze mnie kusiły przez te urocze opakowania. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. do jedwabiu CHI też zawsze wracam :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Masełko do ust z Nivea też lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mydło aleppo jest niezastąpione, ale do kremu Isana już nie wrócę. Na początku sprawował się dobrze, ale gdy przemarzły mi dłonie, a naskórek lekko popękał, wywołał dość nieprzyjemne pieczenie. Niby nic dziwnego - w końcu to normalna reakcja przy uszkodzonej skórze, ale są kremy, którym się to nie zdarza.

    OdpowiedzUsuń
  8. do jedwabiu CHI powróciłam i ja, tyle że mój kosztował 8zł :P

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie się niestety nie sprawdziły żele OS - wywołały uczulenie, tak samo jak masełko z Nivei, które dla mnie dają takie nieprzyjemne śliskie pseudonawilżenie, natomiast jedwab CHI czeka sobie w kolejce i mam wobec niego spore nadzieje, pamiętam, ze uzywalam go dawno temu i super pachnial, lubie meskie zapachy ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Miałam jedwab CHI, jednak dużo bardziej podoba mi się działanie jedwabiu z GP :) pozostałych kosmetykó nie miałam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Do CHI też wracam, ale u mnie kosztuje koło 8-9 zł :/.
    Na pewno wrócę do maski Stapiz z jedwabiem i słonecznikiem, olejku Alterry pomarańcza i brzoza <3.
    Ciekawi mnie od jakiegoś czasu to masło do ust, chyba mnie zachęciłaś do kupna :D.

    OdpowiedzUsuń
  12. Chyba dopiero teraz buduję arsenał, do którego będę wracać. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja tak jak i Ty nie wyobrażam sobie, żebym mogła używać czegoś innego do mycia twarzy niż mydełka z Aleppo :) Jest świetne!

    OdpowiedzUsuń
  14. U mnie takie produkty to: żele original source (też!), pomadka do ust carmex w sztyfcie, odżywka garnier awokado&karite, krem do rąk isany, szampon pokrzywowy barwa i krem nivea soft, do którego wracam po każdym nieudanym balsamie do ciała - bo koniec konców jest najlepszy :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Mydło Alep to i mój stały produkt w łazience ;) Strasznie zaciekawiłaś mnie kremem Natura Siberica, jestem posiadaczką cery mieszanej i podejrzewam, że mi też przypadłby do gustu :)

    OdpowiedzUsuń