Mała fotorelacja z Krakowa

środa, 14 sierpnia 2013

Nie było mnie hoho i jeszcze więcej! Szczerze mówiąc nie sądziłam, że aż tak stęsknię się za blogowaniem :) Oczywiście moje szalone wyzwanie pod tytułem "nie będę zaglądać na bloga" skończyło się wraz z odkryciem wifi w hostelu :)

O wypadzie do Krakowa wspominałam już setki razy chwaląc się Wam troszkę, że pojadę na Florence. To już mój drugi wyjazd do tego miasta i znowu jestem nim zachwycona! A ilości drogerii i mydlarni to można Wam pozazdrościć :) Dzisiaj zaleję Was masą zdjęć z wypadu.




Jak na prawdziwego muffinkowego łasucha przystało jak tylko w moje łapki wpadła ulotka Cupcake Corner wiedziałam, że muszę tam pójść! I tak o to wizyta w cupcake'owym raju stała się poranną tradycją. Powiem Wam szczerze, że początkowo byłam skrępowana myślą robienia zdjęć jedzeniu w takim miejscu, dlatego nie wszystkie muffinki załapały się na zdjęcia. Waniliowe konfetti, malinowa rozkosz i oreo to moje faworyty :)


Kiedy chłopak z recepcji dowiedział się, że wybieramy się do ZOO powiedział, że się zawiedziemy, bo mało atrakcji jest. Nie wiem czy Wy Krakowiacy jesteście przyzwyczajeni do takich emocji i tylko ja prawie dostałam zawału podczas jazdy autobusem. Jestem przyzwyczajona do łódzkich tramwai, które jadą głównie po linii prostej, a nie do wielkiego autobusu, który przeciska się dróżką nad urwiskiem! 

Małpki pewnie też włosomaniaczki ;)


Nie będę ukrywać, ale głównym celem wizyty w Krakowie był Coke. Niestety nie mam żadnych zdjęć z samego festiwalu, bo skupiałam się raczej na darciu gardła i skakaniu jak opętana :D Oczywiście najbardziej poruszającym wydarzeniem był moment kiedy Florence wzruszona akcją fanów próbowała ukryć twarz w dłoniach! Jej koncert przebił nawet koncert Muse, który do tej pory uważałam za najpiękniejszy dzień mojego życia. Florence trzymam za słowo, czekam na kolejną płytę i koncert! :)


Fotorelacja bez zdjęć kotów to nie to samo :) Jako prawdziwa kociara działam niczym magnes na koty, nawet w Krakowie :)


Nie byłabym sobą gdybym nie zajrzała do którejś mydlarni. Los chciał, że większość z nich znajdowała się tuż obok mojego hostelu :) Moją ofiarą padła maska do włosów (w składzie olejek jojoba, arganowy i inne pyszności :) ), słynne mydło Aleppo (do zakupu udało mi się nawet namówić Ukochanego!) i moja mini wersja króla Juliana do kluczy, które gubię we własnej torebce - prezent od Lubego :)


Anomalia

14 komentarzy:

  1. Zazdroszczę wypadu do Krakowa :) Byłam tylko raz przelotem i jakoś nie dane mi go zwiedzić ponownie :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Na pewno tam powrócę! To miasto działa na mnie jak magnes :)
      Anomalia

      Usuń
  3. Cup Cake Corner jest faktycznie niezły :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kraków to bardzo klimatyczne miasto, byłam w nim co prawda tylko 2 razy, ale podoba mi się. Ale chyba nie mogłabym mieszkać w miejscu gdzie są takie tłumy ludzi :)

    OdpowiedzUsuń
  5. śliczne zdjęcia, w Krakowie jeszcze nie byłam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kraków jest piękny ;-) ale moim ulubionym polskim miastem jest Wrocław ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planuję właśnie wykorzystać tanie bilety z polskiego busa i wybrać się również i tam :)
      Anomalia

      Usuń
  7. Fajne zdjęcia i miło że wyjazd do Krakowa się udał. Anomalia... pokazuj włosy, bo moje oczy za nimi tęsknią. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ależ mi się marzy wizyta w Krakowie.. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. byłam w Krakowie tylko na wycieczkach szkolnych, ale bardzo chciałabym tam wrócić :)

    OdpowiedzUsuń
  10. O czarny kot w torbie? Słodziutki:D

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurcze, ja mieszkam w Krakowie i chyba przez to, że mam te wszystkie atrakcje na co dzień, przestałam je doceniać.. Noi też nie mam porównania jak się żyje w mniejszych miastach, czy na wsiach, bo tak naprawdę wszystko mam pod nosem i czasem zdarza się, że narzekam, że mamy tylko jeden Super pharm, nie zdając sobie sprawy, że niektórzy nie mają Rossmanna :P

    OdpowiedzUsuń